Forum www.vampiresheart.fora.pl Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Święta u Cullenów

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.vampiresheart.fora.pl Strona Główna -> Twilight Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Bells
Człowiek



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Nie 13:43, 06 Gru 2009 Temat postu: Święta u Cullenów

Alice i Malina pewnie czytały, ale... To napisane przeze mnie FF, ukończone już, ale będę dodawać w 4 częściach, albo w 3, więc narazie część pierwsza, a jak wam się spodoba to dam dalsze Very Happy

CZĘŚĆ 1
Czas płynął. Edward wrócił i wszystko wydawało mi się takie jak dawniej. Nie ważne były
zdziwione, przepełnione frustracją i niezrozumieniem spojrzenia, rzucane przez część szkoły. Nie
potrafiłam przejmować się takimi błahostkami. Nie, kiedy Edward był tuż obok mnie.
- Bello? – szepnął, patrząc mi prostu w oczy.
Potrząsnęłam głową i posłałam mu radosny uśmiech. Tak, byłam szczęśliwa. Pierwszy raz w życiu
byłam tego absolutnie pewna. Edward, jak i wszyscy Cullenowie byli przy mnie. Miałam zapewnione,
że kiedyś stanę się jedną z nich.
Jedynym niepasującym elementem tej cudownej układanki był Jacob. Nie ważne, jak bym się
starała. Nie potrafiłam przestać za nim tęsknić, ani rozwiązać tej sprawy w jakikolwiek nieszkodliwy
sposób. Na razie postępowałam nagannie – za wszelką cenę unikałam spotkania z nim, chociaż
doskonale wiedziałam, że od ponad miesiąca stara się je zaaranżować. Kiedyś przyszedł tu nawet Sam
z prośbą, bym przyjechała na chwilę do La Push. Odmówiłam. Byłam egoistką. Nie dość, że Jacoba
raniłam, to jeszcze za wszelką cenę starałam nie ignorować to, jak cierpi. Zdawałam sobie sprawę, że
jeśli zobaczyłabym grymas bólu na twarzy mojego przyjaciela, najprawdopodobniej prześladowałby
mnie on aż do śmierci. Oczywiście nie chodziło to o moją domniemaną przemianę w wampirzycę.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że Edward przygląda mi się dość niecierpliwie. Nie
mógł mieć najmniejszego pojęcia o czym myślę. Zapewne zapytałby mnie o powód mojego
nieobecnego stanu ducha, gdyby koło nas nie zmaterializowała się Alice.
- Bella! – pisnęła, podskakując radośnie. – Mam dla ciebie idealną sukienkę. Chodź, pokażę ci.
Zamrugałam oszołomiona. Alice całkowicie ignorując moją reakcję pociągnęła mnie do swojego
pokoju.
- Su… sukienkę? – wyjąkałam już realnie przerażona, podczas gdy Alice przerzucała coś w olbrzymiej
szafie. – Po co mi sukienka?
Przyjaciółka zmierzyłam nie podejrzliwym spojrzeniem.
- Bello, przecież jutro jest 23 grudnia! – wykrzyknęła. – Czyli nasza wampirza wigilia. Musisz jakoś
wyglądać. Przyjeżdża Tanya, Irina…
Nie musiałam jej już dłużej słuchać. Miałam wrażenie, jakby mój mózg i serce zatrzymały się w
jednym miejscu. Wampirza wigilia? Tanya? Wampirzyca zakochana w Edwardzie? Czułam sięm, jakby
mój spokojny do tej chwili świat stanął na głowie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że coś
zimnego musnęło moje ucho.
- Oddychaj, Bello – poprosił mnie Edward swoim aksamitnym głosem.
Po wielu narzekaniach Alice udało się wcisnąć mnie w atłasową, niebieską sukienkę.
Musiałam przyznać, że pasowała i wyglądałam w niej dość ładnie. Mimo to, kiedy tylko nadarzyła się
okazja, czmychnęłam na dół. Jasper widząc moją minę roześmiał się głośno.
- Jak ty z nią wytrzymujesz? – spytałam szczerze zaciekawiona.
Niestety, blondyn tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Tyle już czasu go znam, a do tej pory nigdy nie widziałam na jego twarzy choć cienia uśmiechu. Czyżby
udzielił mu się nastrój świąt?
Bez wątpienia musiałam dzisiaj doprowadzać Edwarda do szału. Nawet teraz, kiedy leżałam w
swoim łóżku, przytulając się do jego torsu. Zawsze kiedy zamyśliłam się na dłużej niż kilkanaście
minut, przerywał mi, pytając co jest tego powodem. A dzisiaj najpierw skupiałam się na Jacobie, a
teraz moje myśli krążyły wokół Tanyi. Nie odezwałam się słowem od dobrych dwóch godzin. Dziwiło
mnie to, że Edward jeszcze się nie odezwał. Choć po jego minie mogłam zgadnąć, iż długo już minie
wytrzyma.
- Jaka ona jest? – wyszeptałam, wtulając twarz w jego koszulę.
- Kto?
- Tanya.
Edward zmarszczył lekko czoło i spojrzała mnie rozbawiony.
- To tym, tak długo zaprzątałaś sobie myśli? – spytał, a kiedy kiwnęłam głową westchnął i
kontynuował. – Wampirzyca. Prawie całkiem pomarańczowe włosy, złote oczy, blada skóra. Nic
szczególnego.
Tym razem to ja musiałam stłumić chichot. Edward naprawdę bardzo się starał pokazać mi, że jest mu
obojętna. Niepotrzebnie - jego uczuć byłam pewna. Martwiłam się raczej tym, jak potraktuje mnie
owa wampirzyca.
Dzisiaj nie dane mi było dowiedzieć się więcej. Sen przyszedł tak szybko, że nie zdążyłam
zapytać o cokolwiek jeszcze.
CDN. Very Happy
I jak? Wiem, że pewnie są literówki, ale... taka już moja ślepota Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aldi_mini
Moderator



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Nie 14:37, 06 Gru 2009 Temat postu:

Droga Bells...

Otóż... Jeśli nie napiszesz dalszych części, to normalnie wykorkuję, nie serwuj mi ich jak w "modzi na sukces"! Toż to jest absolutnie genialne! Ogromny szacun dziewczyno... Dla mnie masz talent! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice[Kitka]
Człowiek



Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szprotawa
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Nie 20:59, 06 Gru 2009 Temat postu:

Uwielbiam Twój styl Bells Smile Z chęcią przeczytam jeszcze raz dalsze części Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bells
Człowiek



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Wto 22:36, 08 Gru 2009 Temat postu:

Część 2
Część 2
Coś chłodnego musnęło delikatnie moją skroń. Nie byłam zaskoczona, Edward często odgarniał włosy
z mojej twarzy. Dalej nie rozumiałam, dlaczego lubi patrzyć, jak śpię. Otworzyłam oczy, po czym
zamarłam. Twarz Edwarda znajdowała się o wiele bliżej mojej, niż przypuszczałam. Powoli docierało
do mnie, że to, co mnie musnęło nie było jego dłonią, lecz ustami. Zdając sobie z tego sprawę
zadrżałam. Niepewnie podniosłam oczy. Edward przypatrywał mi się z troską.
- Co jest? – szepnęłam zdezorientowana.
- Dalej cię to martwi – odparł, swoim melodyjnym głosem. – Tanya.
Dopiero teraz przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Mimo to, nie skrzywiłam się,
tylko uniosłam lewą brew w pytającym geście.
- Cóż – Edward od razu zrozumiał o co mi chodzi. – Wspomniałaś o tym kilka razy w nocy.
Spuściłam wzrok, jak zawsze w takich sytuacjach, zachodząc gorącym rumieńcem.
Do moich uszu dotarł śmiech Edwarda i ciche westchnienie.
- Sądzę, że pora się już zbierać – szepnął mi do ucha. – Alice nie daruje nam, jeśli się spóźnimy.
Zamrugałam oczami, rozglądając się wokoło.
- Jest ciemno – zauważyłam inteligentnie, a Edward posłał mi swój zawadiacki uśmiech. – Jak długo
spałam?
- Jest osiemnasta – mruknął, pomijając czas mojego snu. – Za jakąś godzinę powinniśmy być pod
moim domem. Wybacz, musiałem cię obudzić.
Wpatrywał się we mnie przepraszającym wzrokiem, a ja wciąż czułam się zagubiona.
- Spa… spałam szesnaście godzin? – wyjąkałam. – Jak to możliwe?
Spodziewałam się kolejnego, zapierającego dech w piersiach uśmiechu, lecz wyraz twarzy Edwarda
na powrót stał się zatroskany.
- Byłaś bardzo niespokojna – zauważył cicho. – Wydaje mi się, że niektóre sny, zamiast dać ci
odpocząć, męczyły cię.
- Uhm… - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
Wstałam powoli, wpatrując się w zamyśleniu w ścianę, po czym ruszyłam w kierunku łazienki.
- Alice zostawiła ci koło prysznica sukienkę – usłyszałam, za nim zamknęłam drzwi.
Alice była mistrzynią intryg. Doskonale wiedziała, że mówiąc mi o Tanyi i rodzinie Denalii odwróci
moją uwagę od stroju na ten wieczór. Dzięki temu sama miała możliwość wyboru, który, jak zawsze
okazał się niezwykle trafny. Wcale nie oznaczało to, że miałam zrezygnować z wyrzucenia jej co
myślę o takim zachowaniu, jak i stroju. Zeszłam po schodach nieco niepewnie, podtrzymując się
poręczy, żeby nie upaść.
- Charlie, już idę – poinformowałam go i zwyczajnie opuściłam dom.
Wolałam nie narażać mojego ojca, na widok mnie w takim stroju. Wyglądałam… dorośle, jak to kiedyś
opisał Charlie.
Kiedy tylko przekroczyłam próg domu wpadłam w kamienne ramiona Edwarda. Tuż przy swoim uchu
poczułam jego chłodne wargi.
- Wyglądasz pięknie – mruknął, nie odrywając ode mnie wzroku.
Musiałam przyznać, że nieco mnie to krępowało. Na szczęście, ja sama też miałam się na czym
skupić. Edward w garniturze to był widok godny zapamiętania na wieczność.
- Yhm…Edward? - zaczęłam niezdarnie, kiedy mknęliśmy samochodem przez ciemny las. – Na czym
w ogóle polega wampirza wigilia?
Mój ukochany zaśmiał się cicho i pogładził mnie dłonią po policzku.
- Nie martw się. Nie ma żadnego polowania, ani niczego podobnego – zamyślił się na chwilę. – Wigilia
u nas polega na prawie tym samym co u ludzi. Spotykamy się wszyscy, składamy sobie życzenia, jest
choinka. No i dajemy sobie prezenty.
Przy tym ostatnim zawahał się nieco, obserwując moją minę. Pobladłam.
- Prezenty? – wymamrotałam. – Ale ja…
- O nic się nie martw - przerwał mi. – Według wampirzej tradycji prezenty dają tylko ci, u których w
danym roku wigilia się odbywa. Teraz wypada nasza kolej, w zeszłym roku świętowaliśmy w Denalii.
Skrzywiłam się delikatnie, starając się nie myśleć o tym, jakie to prezenty spróbuje mi wcisnąć Alice.
Edward nieco błędnie odczytał moją reakcję. Choć po części myślałam o tym, o czym on.
- Bello, my, Cullenowie, traktujemy cię jako jedną z nas. Ale dla reszty będziesz tylko gościem, nie
zaliczającym się do organizatorów tak samo, jak oni.
Westchnęłam cicho, kiedy Edward odgarnął zabłąkany kosmyk z mojej twarzy.
- A co z Alice? – jęknęłam.
W odpowiedzi ujrzałam szeroki uśmiech ukochanego.
- Nie mam pojęcia co kupiła, ani co zaplanowała – odparł z tajemniczą miną. – Przewidziała, że jeśli
dowiem się o czymkolwiek to od razu ci przekażę.
Mruknęłam niezadowolona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bells dnia Wto 22:38, 08 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alice[Kitka]
Człowiek



Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szprotawa
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Śro 8:37, 09 Gru 2009 Temat postu:

Dawaj trzecią! Dawaj trzecią! Smile Bells dodawaj mnie tu już trzecią część Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aldi_mini
Moderator



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice
Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Sob 23:15, 12 Gru 2009 Temat postu:

Ile jeszcze będziemy czekać na twe dzieło? Napiszesz nam je dopiero w święta jako prezent pod choinkę?! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bells
Człowiek



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Wampirzyca

PostWysłany: Nie 0:43, 13 Gru 2009 Temat postu:

Hm... dobre - może poczekać do gwiazdki? xD Nie dodaję, bo prawie nikt nie przeczytał xD Po drugiej części tylko Alice napisała co o niej myśli Very Happy
OSTATNIA CZĘŚĆ:

Część 3
Po jednym z drzew poznałam, że za kilka minut dojedziemy pod dom Cullenów. Zapatrzyłam się w
ciemną ścianę lasu, zastanawiając się, czy coś białego, co mignęło mi przed chwilą przed oczami, to
jeden z gości czy skutki za długiego snu. Drgnęłam, kiedy poczułam na ramieniu chłodną dłoń.
- Zamknij oczy – szepnął cicho.
Bez żadnego sprzeciwu posłuchałam, by po chwili poczuć jak jego dłoń z powrotem ląduje na mojej.
Czułam, że już dojeżdżamy. Samochód zaczął zwalniać, a ja sama walczyłam z ciekawością i
zaciskałam z całej siły powieki. Dźwięk otwieranych drzwi dał mi nadzieję.
- Otwórz oczy – szepnął Edward, po czym wyciągnął mnie z samochodu i objął w talii, bym nie upadła.
I tym razem go posłuchałam. Zamarłam. Z boku dobiegł mnie chichot Emmetta.
- Mówiłem, że przesadziła – powiedział do mnie z uśmiechem. – Ale przecież znasz Alice.
Pokiwałam tylko głową oszołomiona.
Przez okno widziałam, że w środku domu Cullenów stała ogromna choinka. Zresztą cały budynek
pooblepiany był światełkami i różnymi ozdobami. Jednak nie to doprowadziło mnie do takiego stanu.
Jakby tego, co już zobaczyłam, było mało, wszystkie choinki na zewnątrz, w odległości jakichś pięciu
metrów od domu były oświetlone. Przetarłam oczy, gdyż zostałam oślepiona na ułamek sekundy.
Dobrze się składało, że Cullenowie mieszkali tak głęboko w lesie. Chociaż byłam przekonana, że
każdy samolot, przelatujący nad nami, nie miałby problemów z dojrzeniem tej rezydencji.
- Alice – wyszeptałam, kiwając głową z niedowierzaniem, po czym dodałam do Edwarda. – Pewnie nie
zajęło jej to dłużej niż godzinę, prawda?
W odpowiedzi jednak Edward przycisnął mnie mocniej do siebie.
- Gotowa? – spytał.
Kiwnęłam głową. Dopiero teraz, kiedy oszołomienie minęło przypomniałam sobie o tym, co mnie
czeka. W moich ust wydobył się cichy jęk rozpaczy. Ruszyliśmy w kierunku drzwi.
Kiedy byliśmy na wysokości schodów usłyszałam za nami szelest. Odwróciłam się tak gwałtownie, że
gdyby nie podtrzymywały mnie silne ramiona Edwarda, zapewne leżałabym na ziemi.
- Jasper? – wymamrotałam zaskoczona.
Jasper był jedynym członkiem rodziny wampirów, który nie zbliżał się do mnie za często. Mimo to, nie
czułam się już skrępowana w jego towarzystwie. Zawsze rozumiałam się z nim lepiej, niż z
Emmettem, a nawet niż z Alice. Podzielał moją niechęć do zakupów, a od jakiegoś czasu opiekował
się mną jak starszy brat. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Jasper będzie cię uspokajał – wyjaśnił szeptem Edward, ciągnąc mnie dalej. – Już teraz jesteś
zdenerwowana. Nawet ja to czuję.
Za sobą usłyszałam cichy chichot.
- I ktoś musi cię pilnować, żebyś nie zrobiła sobie krzywdy, próbując zamordować Alice – dodał
Jasper, jeszcze raz chichocząc. – Sam nie wiem, co ona przygotowała, ale wolę być na miejscu w
razie potrzeby.
Przystanęliśmy tuż przed drzwiami. Wciągnęłam głęboko powietrze, a uścisk Edwarda na mojej talii
stał się nieco mocniejszy. Otworzył przede mną drzwi i weszliśmy.
- Bella! – Alice już na wejściu rzuciła mi się na szyję. – Co myślisz o sukience?
Tak. Niewątpliwie moja przyjaciółka miała zamiar wyprowadzić mnie dzisiaj z równowagi. Dzięki
Jasperowi, który manipulował teraz przy moich emocjach zdobyłam się na uśmiech.
- Jest śliczna – odparłam. – Nie musiałaś.
Alice uśmiechnęła się szeroko, prawie podskakując z ekscytacji i popędziła do reszty gości.
Ja sama rozejrzałam się ciekawie. Salon wypełniony był wampirami, zajętymi własnymi rozmowami.
Ku nam zmierzały właśnie trzy wampirzyce.
- Miło się znów widzieć, Edwardzie – odparła ta, która stała w środku. – Ciebie również, Jasperze. A to
kto?
Przyglądała mi się z nieskrywaną fascynacją. Podejrzewałam, że jestem jedynym człowiekiem na tyn przyjęciu.
- To moja Bella – odparł mój ukochany, spoglądając na mnie z czułością.
Tym wzrokiem odwrócił moją uwagę. Za każdym razem mogłabym zatonąć w jego oczach na długi
czas. Nawet na wieczność.
- Ach, tak. Witaj – wampirzyca uśmiechnęła się promiennie. – Jestem Kate, a to Tanya i Irina.
Tą drugą poznałam od razu. Jej ogniście pomarańczowe kosmyki odróżniały się na tle, teraz biało –
czerwonego wystroju wnętrza. Wszystkie wampirzyce, oprócz niej, uściskały mnie. Tanya jedynie
wyciągnęła ku mnie rękę z rezerwą. Zastanawiałam się, czemu Edward się wtedy spiął. Czyżby jej myśli
się mu nie spodobały? Jego mina potwierdziła moją hipotezę.
Udało mi się nie rzucać za bardzo w oczy, chociaż niestety byłam chyba główną atrakcją dla
niektórych wampirów, które traktowały mnie jak jakiś wyjątkowy okaz. Cóż, przynajmniej byli uprzejmi.
Za to przez cały wieczór czułam nieufne spojrzenia, rzucane mi z kąta przez Tanyię. Pozostali mnie
polubili. Nie wiedziałam, czy stało się tak dlatego, że byłam z Edwardem, czy dlatego, że naprawdę
poczuli do mnie choć cień sympatii. Nie miałam wątpliwości, że w każdym innym przypadku zupełnie
by mnie zignorowali.
- Prezenty – pisnęła w końcu Alice, a ja po raz drugi dzisiejszego dnia nie mogłam powstrzymać
cichego jęku.
Kolejny raz poczułam na sobie kilka wampirzych tęczówek. Wiedziałam, że Edward ma teraz
rozbawioną minę i walczy ze sobą, by się głośna nie roześmiać.
Alice rozdawała dziwne paczki, lub przy większych prezentach wyprowadzała gości na zewnątrz.
Wyczułam, że teraz moja kolej, kiedy Jasper zmaterializował się za moim ramieniem.
- Chyba nie będzie tak źle – szepnął.
Zastanawiałam się czy powiedział to zgodnie z prawdą czy tylko po to, by mnie uspokoić.
Przymknęłam na chwilę oczy, widząc Alice uśmiechającą się do mnie szeroko. Kiedy je otworzyłam
stała już przede mną. Zadowolona byłam tylko dlatego, że większość gości zajęła się podziwianiem
swoich podarków, więc nie stali oczekując mojej reakcji. Zostali jedynie Edward, Jasper i Emmett. Dla
tego ostatniego stanowiłam ostatnio sporą część rozrywki.
Przed moim nosem wylądowała paczka, a Alice usadowiła się z boku chcąc widzieć moją minę. Kiedy
już zbierałam się w sobie, by w końcu chwycić na papier, uprzedziły mnie blade ręce Edwarda. Od
razu zrozumiałam o co chodzi. Moje osiemnaste urodziny były tematem, którego wolałam nie
poruszać.
- Proszę – odrzekł, wręczając mi odpakowane pudełko.
Na nieszczęście zostawił mi podniesienie pokrywki. Szybko chwyciłam ją, chcąc mieć to już za sobą i
zamarłam. Przez chwilę wpatrywałam się tępo w to, co leżało przede mną, po czym rzuciłam się Alice
na szyję.
- Dziękuję – pisnęłam i odsunęłam się nieco.
Na twarzy mojej przyjaciółki malowało się ogromne zaskoczenie.
- Miałeś rację – szepnęła do Edwarda, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Tak, mogłam przypuszczać, że to Edward nakłonił Alice do kupienia zwykłego prezentu. Wiedział, że
ucieszę się z niego bardziej, niż z czegoś skandalicznie drogiego.
Przede mną leżała książka, którą próbowałam dostać od ponad dwóch miesięcy i naszyjnik, idealnie
pasujący do sukienki, którą razem z Alice wybrałyśmy na sylwestra, Uśmiechnęłam się pod nosem.
Cóż, może naszyjnik nie był tani, ale na pewno nie był samochodem, ani ogromnym diamentowym
grzebieniem, który ostatnimi czasy próbowała mi wcisnąć.
Kiedy wracałam do domu poczułam się nieco lepiej. Nie dostałam żadnego prezentu, z którego
byłabym niezadowolona. Chęć zamordowania Alice przeminęła, a Tanyi miałam nie zobaczyć przez
kolejny rok. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wykwitał powoli na mojej twarzy.
- Podobało ci się? – spytał Edward, kładąc się obok mnie na łóżku i otulając mnie kołdrą.
Kiwnęłam głową, przykładając ręce do jego torsu.
- Dziękuję, że powstrzymałeś Alice – szepnęłam z wdzięcznością. – Ten prezent nawet mi się
podobał.
- Nie ma za co.
Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego na twarzy Edwarda pojawił się tajemniczy uśmiech. Dlaczego
jego oczy rozbłysły jaśniej niż gwiazdy, na te kilka sekund. Przybliżył swoją twarz do mojej.
- Nie zapominaj, że jeszcze ja nie dałem ci prezentu – zamruczał. – Wesołych Świąt, Bello.
Wymawiając ostatnie słowo był już tak blisko, że czułam, jak poruszają się jego usta.
Nachylił się jeszcze bardziej i pocałował mnie, tak, jak jeszcze nigdy.
Te święta na pewno miały utknąć na stałe w mojej pamięci

MAŁA REKLAMA: Więcej mojej twórczości na [link widoczny dla zalogowanych] Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bells dnia Nie 0:53, 13 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.vampiresheart.fora.pl Strona Główna -> Twilight Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin